piątek, 5 lutego 2010

idź

"Któregoś dnia ktoś mi kupi długi, czarny płaszcz
I zniknę w nim, tak jak znika się w ciemności
Któregoś dnia zapomnisz moją twarz
Nadaremnie będziesz starała się ją sobie przypomnieć"*

-

"Znów widzieli ją z jakimś chłopem
Znów wyjechała do Saint Tropez

Tylko czemu ręce ma białe
Chciałem zapytać, zapomniałem"**

-

Brak rozmówcy jednak doskwiera, zwłaszcza gdy powinien być

-

Denerwuje mnie czystość tej kartki, mam ochotę ją zapisać ale nie wiem czym. Krewa, wciąż czuję jej zapach. Zakrzepnięta zaburza porządek przyjemności dnia. Ale jej nie wyjmę bo jest jak tama.

-

Gdańsk był jednym z najlepszych epizodów mojej dotychczasowej drogi. Kiedy w pociągu Gliwice-Gdańsk zostałem sam, było okropnie. Wiesz o co chodzi. Ale potem zaczął się cudowny czas. Było lato, ja miałem koszulę, dżinsy i zero zobowiązań. Włóczyłem się po całym trójmieście, zaczepiałem ludzi, gubiłem się i odnajdywałem. Kiedy chciałem biegłem, kiedy chciałem leżałem.
Mogłem rozpędzić się od ulicy, przecinając alejkę, przebiegając plażę z dużą siłą wpaść do morza. Tak jak wędrowałem, w dżinsach i koszuli. Pamiętam papierosy i studentkę medycyny, a ściślej to ratownictwa medycznego jeśli mnie pamięć nie myli. Niekończące się rozmowy, dobre rozmowy.
Sos koperkowy, nie to nie ten okres. Po prostu mam na niego teraz ochotę, pomijając fakt, że z braku głodu nic teraz nie zjem, mam ochotę na sos koperkowy.
Odbiegłem od tematu.
Bez względu na pogodę, słońce, deszcz, ja łaziłem boso po nadmorskich ulicach, plażach, dachach garaży i czym tam się dało.
O tak, dach garażu. To był chyba Sopot. Leżałem na dachu, dołem łaził cieć, z okien patrzyli studenci, a ja piłem i czytałem wkładkę z "Live after Death"***. Było cudownie.

-

Czuję farbę, jest przyjemna
mam ochotę ją wdychać

-

Jestem dziwnie spokojny
Powolny
Flegmatyczny
Sam tego nie rozumiem



* PabloPavo i Ludziki - Dym, Dym [Telehon (2009)]
** Kult - Baranek [Tata Kazika]
*** koncertowy album grupy Iron Maiden

Brak komentarzy: