Prawa Murphy'ego zakładają, że "jeśli coś może się nie udać - nie uda się na pewno". Tak jest, ale nie ze wszystkim. A nawet jeśli ze wszystkim to nie chcę to wierzyć. Nie chcę wierzyć, że się nie ułoży, mimo tego, że brałem to pod uwagę, a nawet nie tylko ja, a nawet ta "nie-tylko-ja" brała to do siebie dużo mocniej i poważniej. I co? I udało się nam. Nie dość, że obojgu to jeszcze razem. I nie chcę wierzyć w tym przypadku w Murphy-nowski zbiór zasad, nawet jeśli ma to podstawy. Ale dzień dzisiejszy, podobnie jak ostatni piątek potwierdzają powyższą tezę. Każdy ma czasami dzień/chwile w których dosłownie wszystko co w łapska złapie, psuje lub upuszcza. "I tak wszystko to, czego się tknę, w proch i pył zamienia się"* jak śpiewa Grzesiu Markowski**.
W piątek kompletnie nie wyszedł mi obiad. Nie dość, że w trakcie gotowania musiałem zmienić obiad na inny z przyczyn nieprzewidzianych to dodatkowo tłuszcz nie chciał się trzymać patelni (podobno dlatego że nowa), przez co wszystko się spaprało (z samą w sobie patelnią włącznie). Gratis dorzuciłem do tego własne niepotrzebne nerwy, rzucałem o podłogę widelcem etc. a "nie-tylko-ja" nazwała to gotowanie Wietnamem.
Mimo to było zjadliwe. Tak. Ale nie o tym miałem pisać. Miałem pisać o tym że wszystko z rąk leci. Aha, to to w sumie na temat było.
Lakowałem dzisiaj kopertę, nie pierwszy raz, ale pierwszy raz tak beznadziejnie mi to wyszło.
To tyle.
Miłego dnia, poranka, południa, popołudnia, wieczoru, nocy i w ogóle. Wszystkiego dobrego w życiu.
*Perfect - "Wyspa, drzewo, zamek" [UNU (1982)]
**Grzegorz Markowski - polski wokalista, najbardziej znany jako główny wokal grupy Perfect
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz