"Siedziałem na czyichś kolanach i karmiono mnie kleikiem. Talerz stał na ceracie
z czerwonym szlaczkiem. Emalia była biała z niebieskimi kwiatkami, odbijała skąpo światło
z okna. Pochylając się na boki i do przodu wypróbowywałem różne punkty widzenia. W miarę tego,
jak poruszałem głową, zmieniały się odblaski w talerzu z kleikiem.
Nagle zwymiotowałem na to wszystko."
Wypożyczyłem jedną z dwóch autobiografii Ernst'a Ingmar'a Bergman'a "Laterna Magica" (taki sprzęt który za pomocą światła powiększa obrazki, taki prymitywny rzutnik). Jest kozak - bo to Bergman
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz