wtorek, 8 listopada 2011

bo sweter młodego geniusza gryzł

Czytam blogi innych. Miłośników nowinek technicznych, dziennikarek z ich genialnymi wnioskami i uwagami. Są... takie proste, takie... takie po prostu pisane. Dzisiaj robiąc pranie uświadomiłem sobie, że sam sobie dziergam przytłaczający strop. Uwielbiam robić pranie, naprawdę. Lubię patrzeć jak ubrania chaotycznie "fruwają" po bębnie pralki, czasami uderzając metalowymi częściami o wykorzystywane przeze mnie do podglądania ich okienko. Lubię słuchać jak woda wpływa i wypływa, otwierać szufladkę na proszek i patrzeć jak jest zgarniany przez fale. Sam sobie dziergam ten strop. Nie robię wesołego vloga, bo z góry zakładam, że wszyscy uznają mnie na kopie najpopularniejszego w temacie LS. Nie piszę bloga o nowinkach, bo zakładam, że jest tego tyle, że ludzie mają już swoje ulubione źródła. Nie publikuję poezji bo od tego są tomiki, bo które sięgną tylko naprawdę zainteresowani. Nie robię... Po pierwszym iPhonie, każdy telefon z w  pełni dotykowym wyświetlaczem przez większość był uznawany za jego kopię, a przecież była to po prostu idea telefonu, który składa się głównie z wyświetlacza, dziś mamy to na porządku dziennym. Trzeba po prostu wierzyć w to co się robi i robić to głównie dla własnej satysfakcji, a inni znajdą się sami. Właśnie, trzeba w TO wierzyć. W co? Nie wiem gdzie chce pracować, co chcę robić, co studiować, gdzie studiować, gdzie mieszkać, z kim mieszkać, mieć psa, kota, myszy w spiżarni, orangutana z borneo, welonka, nic, mieć dom, mieszkanie, namiot w plecaku. Nie wiem czy chce się wspinać czy tylko chodzić po górach, a może tylko o nich czytać i oglądać ładne w książkach obrazki.
Mało piszę, to fakt. Ciągła minimalizacja. PC > Laptop > Netbook > Tablet. Telefon w biurze > telefon w domu > telefon w każdym pokoju > telefon w kieszeni > komputer w kieszeni. Większość z tego co mógłby tu napisać, czy jak to robię częściej zapisać w notesie, a potem w całości lub fragmentarycznie tutaj opublikować duszę w sobie, a potem ewentualnie (wedle wcześniej wspomnianej minimalizacji) na ten temat tweetnę na twitterze i wsjo.
Im więcej mądrych słów używam, tym bardziej mi się moje teksty nie podobają. Idiotyzmem jest starać się przy pisaniu czegokolwiek dobierać jak najbardziej oficjalne i "wysokie" wyrazy, tylko po to, że ten co to ma przeczytać męczył się w drugą stronę. A tak są pisane wszelkie kodeksy i umowy, które w życiu podpisujemy, bo wtedy mamy poczucie, że podpisaliśmy coś poważnego i istotnego. Przepraszam, wybieram zrozumienie.
Zabierają się do napisania noty, bez jakiegokolwiek wcześniejszego planu (przerwał w połowie cudzego bloga i zacząłem uaktualniać swojego), miałem na nią trochę inny pomysł, nie pamiętam już jaki. Jak zwykle natłok myśli wzią górę. Wszystko się wylało i pomieszało. Czyli, że jednak potrzebuję pisania. Cytując poetę "dać w mordę, w mordę dać, nie o tym to być miało". Myślę, że może jakaś zmiana mi pomoże. Zmiany zawsze pomagają, dlatego fryzjerzy mają wykłady z psychologii (a przynajmniej powinni mieć). Jak kupuję nowy dziennik, czy nowe pióro to na początku zapalczywie piszę coś codziennie i rozglądam się co by tu jeszcze napisać tym nowym piórem, czy w tym nowym dzienniku. A jak jedno i drugi to totalny szał. Mimo, że mam kalendarz, to chce sobie kupić nowy. Ładny, taki jaki mi się podoba, a nie taki, który dostało całe grono pedagogiczne i który ma poobcinane daty [sic!]. Idąc tym tokiem, zmienię szatę graficzną bloga. Tak, zmienię. A potem pójdę do empiku pooglądać kalendarze i na kawę do Montenegro. Lubię rynek wieczorem, w środku tygodnia, jest taki pusty i cichy. Bardzo.



Proszę, fotografujcie, filmujcie, piszcie, malujcie, rysujcie... nie popełniajcie grzechu zaniedbania










Edit:
chodzi za mną ten utwór, oczywiście wrzucę na twitter'a, ale skoro dopiero co pisałem, że "kradnie" mi on i umniejsza teksty, tutaj też wrzucam:

Brak komentarzy: